9.12.11

Bebe vs. Carmex

Jako, że za oknem szaro, buro, zimno i wietrznie moje usta zaczynają się buntować. Przeistaczają się w suche, popękane i szczypiące potworności…
Dlatego przedstawię moją najulubieńszą pomadkę ochronną do ust i nie będzie to słynny już Carmex.

Od kilku lat uwielbiam stosować pomadkę Bebe firmy Johnson&Johnson (tą w różowym opakowaniu). Kosmetyk ten dla mnie ma cudowny różany zapach, który mogłabym wąchać cały czas. Smak jest neutralny, ale w końcu to zwykła pomadka ochronna a nie „smaker” do ust. Nie nadaje żadnego koloru ustom, a jedynie delikatny połysk.



Sztyft stanowi 4,9 g produktu, posiada okres przydatności 36 m-cy od otwarcia. Oczywiście zużywa się dużo szybciej w moim przypadku, gdyż noszę ją ze sobą wszędzie i używam bardzo często.
Zadanie tego kosmetyku jest oczywiste- nawilżanie i natłuszczanie ust. Moim zdaniem robi to świetnie i nawet, kiedy moje usta są spierzchnięte i suche radzi sobie genialnie. Od razu czuję ulgę, która trwa przez dłuższy czas po aplikacji.
Czego niestety nie mogę powiedzieć o Carmenie. Zużyłam 3 opakowania, bo chciałam dać mu szansę, ale nie byłam ostatecznie zadowolona. Niezwykle przeszkadzał mi efekt chłodzenia ust, poza tym natłuszczenie było zbyt słabe. Po chwili od nałożenia czułam, jakby moje usta było odrętwiałe. Generalnie nie jestem zadowolona z Carmexu, bo nie zdał u mnie egzaminu. Dlatego powróciłam do pomadki Bebe. Na chłodne i wietrzne dni nadaje się idealnie i chyba już nie zastąpię jej żadną inną.
Copyright © 2016 Nasze Poddasze , Blogger