21.11.13

Skin79 The Oriental BB Cream Gold Plus

Na początku roku opanował mnie szał na azjatyckie kremy BB i testowanie zaczęłam od małych próbek, o których możecie przeczytać TU. Pierwsze pełnowymiarowe opakowanie dotarło do mnie po krótkim czasie. Postawiłam na krem Skin79 The Oriental BB Cream Gold Plus i zaczęłam go używać od kwietnia.
Na lato przestawiłam się na ciemniejszy krem Missha Perfect Cover, z którego byłam bardzo zadowolona (RECENZJA).



Z początkiem października wróciłam do jasnego BB Skin79 The Oriental Gold Plus. Krem przyjechał do mnie zapakowany w złotym kartoniku. Sam produkt mieści się w luksusowym i eleganckim (jak na moje oko) opakowaniu z dziwaczną pompką. Dodatkowo w wieczku znajduje się lusterko z błyszczykiem, którego użyłam tylko raz. Całość prezentuje się szykownie i cieszy moje oko na toaletce.



W opakowaniu mieści się aż 40g kremu, który wydobywa się na zewnątrz przez małą dziurkę na samym środku pompki po naciśnięciu jej w dół.


Krem ma jasno-beżowy kolor i dość specyficzny i nieprzyjemny zapach, który na początku bardzo mi przeszkadzał, a teraz w ogóle go nie wyczuwam przy aplikacji.
Produkt jest przeznaczony raczej do dojrzałej skóry i ma za zadanie chronić ją przed promieniowaniem UV (SPF 30), działać przeciwzmarszczkowo oraz rozjaśniać skórę.
Nakładam go codziennie rano po umyciu twarzy. Nie stosuję pod niego żadnego kremu, bo moja tłusta cera jest odpowiednio nawilżona po użyciu samego BB. Do aplikacji używam tylko własnych rąk, bo tak najszybciej i najłatwiej nakłada mi się kremy BB -no i odpada mycie pędzla do podkładu ;-)
Krem BB najlepiej wygląda u mnie wklepany w skórę, wówczas cera staje się promienna i wygładzona.


Działanie kremu mnie zachwyciło! Krycie jest bardzo dobre, moim zdaniem spokojnie mogłoby rywalizować z podkładami, nadającymi się do tego celu. Od czasu do czasu muszę użyć korektora na naczynka, czy niedoskonałości. Kolor świetnie dopasowuje się do mojej jasnej cery i nie odcina się od szyi. Eureka! Skóra jest pięknie nawilżona i wygląda na zdrową, a krem BB jest na twarzy niewidoczny i nie tworzy efektu maski.


Ogromnym plusem jest też wysoki filtr, któremu ufam i nie muszę smarować się osobnymi kosmetykami ochronnymi (samego kremu BB używałam też latem, podczas upałów i moja skóra twarzy pozostała bieluteńka i nie złapała ani trochę słońca).


Muszę przyznać, że dostrzegam też właściwości pielęgnujące kremu, zwłaszcza po jego zmyciu. Wtedy skóra jest rozjaśniona, ujednolicona i wygląda dobrze. Kiedy używałam podkładów po demakijażu moja twarz zawsze wyglądała na szarą i zmęczoną oraz przesuszoną. Teraz nie mam z tym problemu. Nigdy nic mnie nie zapchało i nie spowodowało wysypu niedoskonałości.
Utrzymywanie nie jest rewelacyjne, ale krem BB zostaje na mojej twarzy spokojnie ponad 8 godzin. Nie ściera się partiami i nie zostawia brzydkich placków na twarzy. Po jego nałożeniu pudruję go, co na pewno wpływa na utrwalenie.
Nie mam też szczególnych problemów ze świeceniem i przetłuszczaniem cery, nie muszę pudrować twarzy w ciągu dnia.
Minusy kremu to dostępność (Ebay lub sklepy internetowe, które niestety strasznie zawyżają ceny) oraz fakt, że nie widać ile kremu nam zostało w opakowaniu.


Ja jestem bardzo zadowolona z efektu jego używania i podkłady poszły u mnie całkowicie w odstawkę. A w kolejce czeka następny BeBik do przetestowania :-)

Co sądzicie o azjatyckich kremach BB? Które mi polecacie?




Copyright © 2016 Nasze Poddasze , Blogger