31.1.15

Nowości stycznia!

Nowości stycznia!
Koniec miesiąca to już tradycyjnie czas na podsumowanie nowości, jakie u mnie zawitały. Ostatnio jakoś zakupy nieszczególnie mi idą, ale w styczniu udało mi się jednak złowić kilka perełek :-)


  • będąc w Rossmannie capnęłam żele pod prysznic z nowej limitki Isany, do tego wzięłam jeszcze obłędnie pachnący olejek pod prysznic
  • do testów otrzymałam kilka kosmetyków marki Equilibra, była też maseczka i chusteczki do demakijażu Beauty Formulas, ale zapomniałam je uwiecznić ;-)
  • w Tk Maxxie nie mogłam przejść obojętnie obok odżywki Redken, którą ze względu na uszkodzoną zakrętkę kupiłam tylko za 33 zł, czyli za ok. 1/6 regularnej ceny!



Jeśli chodzi o kolorowe kosmetyki to muszę przyznać, że spełniłam moje małe zachcianki:
  • w TK Maxxie zgarnęłam duet marki OPI
  • z Minti Shop przyjechał do mnie lakier z zimowej kolekcji Essie Jiggle Hi, Jiggle Low
  • na Truskawce dorwałam pomadkę YSL Rouge Pur Couture nr 6 Rose Bergamasque w świetnej cenie
  • w końcu w sklepie online MAC ukazał się rozświetlacz Lightscapade, na który polowałam od kilku miesięcy, więc same rozumiecie, że nawet się nie zastanawiałam
  • z Anglii przyleciały do mnie dwa cudeńka NARS- podkład Sheer Glow i korektor Radiance Creamy Concealer
  • w internetowym Douglasie kliknęłam jeszcze zestaw miniatur Estee Lauder z kremem pod oczy i korektorem

To już wszystko! Ilościowo może niedużo, ale jak dla mnie w pełni satysfakcjonująco :-)



28.1.15

Lumene Eyeshadow Primer

Lumene Eyeshadow Primer
Przedstawiam wam moją ostatnio ulubioną bazę pod cienie! Oto Lumene Beauty Base Eyeshadow Primer.
Moja stara baza z Hean to już przeżytek, więc poszperałam w necie i skusiła mnie baza Lumene, która zbiera dobre recenzje.


Baza znajduje się w malutkiej tubce zakończonej niewielkim dzióbkiem, przez który możemy z łatwością wydobywać bazę. Proste, higieniczne i praktyczne rozwiązanie.
Kosmetyk ma delikatną formę musu, z którą z łatwością współpracuje się na powiece. Cielisty odcień leciutko wyrównuje koloryt powieki, ale nie zatuszuje żyłek i przebarwień.


Baza przez cały dzień utrzymuje cienie na miejscu, nie roluje się, nie zbiera w załamaniach, ani nie wysusza.
Moim zdaniem również lekko podbija kolor cieni, ale nie wszystkich. Blendowanie na tej bazie jest bajecznie proste i szybkie, bo formuła musu daje satynowe wykończenie, na którym bez problemu można rozcierać wszelkie mazidła. Polecam!

- cena: 25-30 zł

- dostępność: drogerie internetowe


21.1.15

O podkładzie Diorskin Star...

O podkładzie Diorskin Star...
Po prawie 2 letnim używaniu azjatyckich kremów bb i postanowieniu poszukania podkładu idealnego stałam się prawdziwą podkładomaniaczką ;-) Jeśli jednak czytałyście TEN post to już wiecie, że pierwszy testowany podkład okazał się klapą.
Dzisiaj przedstawiam Wam kolejnego gagatka z mojej toaletki, czyli podkład Diorskin Star.
Skusiłam się na pełnowymiarowe opakowanie po zużyciu próbki, a że akurat w Sephorze były dni VIP to same wiecie…
O buteleczce nie będę się rozpisywać, bo to bez sensu. Przejdźmy do konkretów!


Podkład ma dość rzadką konsystencję i lekką formułę, ale dobrze kryje i nie tworzy u mnie maski. Mam najjaśniejszy odcień nr 010 i obecnie mógłby on być odrobinkę jaśniejszy, ale po nałożeniu stapia się z moją skórą i nie zauważyłam żeby się odcinał.


Obietnice producenta też sobie daruję (możecie wygooglać) i napiszę krótko, że podkład ten sprawdza się u mnie bardzo dobrze. Moja skóra wygląda świeżo i promiennie, nie jest obciążona, w żaden sposób zapchana czy wysuszona.
Wytrzymałość tego podkładu pozytywnie mnie zaskoczyła, bo obawiałam się, że na mojej mieszanej cerze różnie to może wyglądać. Jednak śmiało stwierdzam, że nie zauważam większego przetłuszczania strefy T i wszystko trzyma się w normie.

Jestem zadowolona z rozświetlenia jakie daje Dior Star i zgadzam się ze stwierdzeniem, że to płynne światło :-) Nie wiem czy to już ideał, czy tylko ulubieniec, ale póki co nie mam w zasobach niczego lepszego dla mojej cery.

- cena: ok. 189 zł


- dostępność: Sephora, Douglas, drogerie internetowe


16.1.15

Sephora Contour eye pencil

Sephora Contour eye pencil
Dawno temu, bo na wiosnę zeszłego już roku skusiła mnie jedna z promocji w Sephorze i postanowiłam przygarnąć 2 kredki do oczu w cenie jednej.



Jako zdecydowana miłośniczka kredek nie mogłam się zdecydować, ale w końcu wybór padł na: Flirting Game i Summer Cruise.



Turkusowa kredka rewelacyjnie sprawdza się przy letnich makijażach i dodaje świeżości, a brązowa to ideał na co dzień.
Obie są bardzo miękkie i gładko suną po powiece, pigmentacja jest fantastyczna już po jednym pociągnięciu, z temperowaniem też nie ma problemu.
Uwielbiam delikatne, rozmyte kreski i do tego celu kredki Sephory nadają się rewelacyjnie, bo pięknie się blendują a po krótkim czasie stają się też bardzo trwałe.


Kreski nie odbijają się, nie osypują i wytrzymują w nienaruszonym stanie przez cały dzień. Uważam, że to kosmetyki godne polecenia i uwagi, więc jeśli poszukujecie miękkich kredek z doskonałą trwałością i pigmentacją to pędźcie do Sephory!


12.1.15

Glinka Ghassoul Organique

Glinka Ghassoul Organique
Glinki to zdecydowanie moje ulubione maseczki, po użyciu których od razu widzę efekty na mojej skórze.
Na glinkę Ghassoul zdecydowałam się podczas zakupów w Organique i absolutnie nie żałuję jej zakupu.
Glinka oczywiście ma sproszkowaną formę, należy ją rozrobić z wodą (można też dodać do niej różne dodatki, co kto woli). Zapach i kolor nie zachęcają do spróbowania, ale mnie to zupełnie nie przeszkadza i wręcz uwielbiam ciapać się tym błotkiem.


Najczęściej nakładam glinkę wtedy, kiedy zamierzam posiedzieć dłużej w wannie. Wtedy nie muszę jej spryskiwać, bo parująca woda nie dopuszcza do zaschnięcia maseczki.
Po zmyciu twarz jest pięknie oczyszczona, uspokojona, koloryt ujednolicony. Po prostu wygląda świeżo i promiennie.


Pokochałam ten marokański kosmetyk i wiem, że na pewno nie rozstanę się z nim na długi czas. Razem z glinkami rosyjskimi to moi maseczkowi faworyci.

- cena: 10-18 zł/100g

- dostępność: Organique oraz mnóstwo innych sklepów internetowych i mydlarni


5.1.15

Elixir 7.9 Krem rewitalizujący // Yves Rocher

Elixir 7.9 Krem rewitalizujący // Yves Rocher
Dzisiaj o kremie, którego ostatnio zdenkowałam. Elixir 7.9 krem energizujący do skóry normalnej i mieszanej od Yves Rocher tradycyjnie już otrzymałam w prezencie do jakiś zakupów.
Jest to krem na dzień, przeznaczony do cery mieszanej i normalnej. Ma on na celu usuwać oznaki zmęczenia i działać przeciwstarzeniowo. Wiecej przeczytacie TU.



Opakowanie bardzo mi odpowiada, szczególnie przypadło mi do gustu to, że możemy wymieniać tylko wkłady z kremem, a słoiczek zostaje ten sam. Konsystencja kremu jest bardzo lekka i delikatna, a zapach świeży i subtelny jak w przypadku całej serii.
Krem wchłania się bardzo szybko i dobrze radzi sobie z nawilżeniem skóry, świetnie współgra z serum z tej serii.


Cera jest wygładzona, miękka i delikatna, nie błyszczy się. Od razu po nałożeniu kremu można wykonać makijaż. Moja skóra bardzo dobrze współpracuje z tym kosmetykiem i gołym okiem widać, że taka konsystencja i skład jej odpowiadają. Nie zaobserwowałam żadnego zapychania, przetłuszczania ani podrażnienia. Krem okazał się też bardzo wydajny mimo, że wklepywałam go rano i wieczorem.

Reasumując- seria Elixir bardzo przypadła mi do gustu i po zużyciu zapasów pewnie do niej wrócę.

- cena: obecnie 99 zł, ale często można go dostać sporo taniej, albo całkowicie za darmo do zakupów
- dostępność: sklepy stacjonarne i on-line Yves Rocher



1.1.15

Zdenkowani!

Zdenkowani!
Tradycji stało się zadość i jak co roku kończę stary rok i zaczynam nowy z chorobą. Tradycyjnie też więc nie może zabraknąć posta z ostatnimi wyrzutkami 2014 roku:


  • PIELĘGNACJA TWARZY:
- woda termalna Uriage to mój ulubieniec do kilku już lat. Recenzja TU
- Sylveco Rumiankowy żel do twarzy, trochę się na nim zawiodłam, bo wysuszał i ściągał skórę. Recenzja TU
- dwufazowy płyn do demakijażu oczu Yves Rocher to mój ostatni ulubieniec (szerszy wpis za niedługo)
- biała glinka do twarzy Fitokosmetik to rewelacyjna maseczka szczególnie dla suchej i dojrzałej cery. Świetnie oczyszcza, ale przy tym jest delikatna i nie wysusza. Recenzja w TYM poście
- Soraya Peeling orzechowo-morelowy to bardzo porządny zdzierak, który świetnie złuszczał naskórek i nie pozostawiał podrażnień. Recenzja TU
- serum i krem Elixir 7.9 Yves Rocher (spisały się bardzo dobrze, recenzje ukażą się wkrótce)
- balsam do ust Tisane to świetnie działający i niedrogi balsam do ust, który pozwalał mi utrzymać usta w doskonałej kondycji. Polecam! Recenzja TU
- Dermika Mikrokompres na naczynka to bardzo przyjemne serum do cery naczynkowej, które pięknie łagodzi i wycisza skórę. Teraz kiedy się skończyło znowu zaobserwowałam większy rumień na policzkach. Recenzja TU


  • PIELĘGNACJA WŁOSÓW:
- szampon Eveline Argan+Keratin dobrze oczyszczał włosy, jakoś specjalnie mi ich nie plątał, ale był dość niewydajny
- Balea Professional odżywka Oil Repair spisała się u mnie dobrze, ale efektu wow nie było. Oczekiwałam od niej znacznie więcej...
- maska Wella SP Smoothen to był mój zdecydowany ulubieniec. Zapraszam na szerszą recenzję TU
- serum termoochronne Marion nie porwało mnie w żaden sposób, używałam go na końcówki włosów przed suszeniem, ale większych rezultatów nie zauważyłam


  • PIELĘGNACJA CIAŁA:
- Tołpa Ujędrniające Serum Liftingujące, byłam z niego bardzo zadowolona, bo faktycznie ujędrniało i fajnie napinało skórę
- Tołpa Ekspresowe Serum Antycellulitowe też spisało się nienajgorzej i w połączeniu z kremem-serum do masażu rezultaty były zadowalające, choć oczywiście cellulitu w całości nie zlikwidowałam. Recenzja TU
- żel pod prysznic Fioletowy Ryż z Laosu Yves Rocher to najgorszy śmierdziel jakiego używałam i tyle w temacie. Nie polecam tej wersji!



  • KOLORÓWKA:
- tusz do rzęs Sexy Pulp Yves Rocher cieszy się bardzo dobrymi opiniami i ja również taką mu wystawiam. Recenzja pojawi się niedługo
- korektor kryjąco-rozświetlający Art Scenic to największy korektorowy bubel jakiego używałam. W opakowaniu jest go jeszcze ponad połowa, ale wyrzucam go bez żadnych wątpliwości. Recenzja TU
- korektor Loreal Lumi Magique fajnie rozświetlał i rozjaśniał okolice pod oczami, może jeszcze kiedyś do niego wrócę. Recenzja TU
- top coat Essie Good To Go niestety nie pobił mojego ulubionego Seche Vite, choć był ogromnie wydajny. Recenzja TU
- puder ryżowy Paese to mój hicior w kwestii matowienia skóry. Kosztuje niewiele jak na tak dobry kosmetyk. Polecam! Recenzja TU

To już wszystkie śmieci z zeszłego roku!

Przy okazji składam Wam najserdeczniejsze życzenia w Nowym Roku! Życzę wszystkim dużo, dużo zdrowia, bo niedawno sama się przekonałam, że bez niego nic nie cieszy i wali się wszystko dookoła. Wszystkiego dobrego!



Copyright © 2016 Nasze Poddasze , Blogger