28.2.15

Nowości z lutego!

Nowości z lutego!
Ostatni dzień miesiąca to dobry czas na podsumowanie tego co przybyło mi w kosmetycznym zbiorku. Większość tych zakupów była zupełnie nieplanowana, ale czasem trzeba ponieść się fantazji.. i promocjom ;-))

Na początek zakupy z wysyłkowej oferty Yves Rocher, która skusiła mnie gratisową wodą perfumowaną Comme une Evidence oraz tuszem do rzęs. W ten sposób uzupełniłam zapasy szamponów do włosów i za 50,55 zł (wraz z przesyłką)  otrzymałam paczkę z taką zawartością:


W Sephorze nie mogłam przejść obojętnie obok 15% zniżki i w moje ręce wpadły dwie perełki: prasowane meteoryty Guerlain w kolorze 03 Medium oraz róż Chanel Blush Camelia Rose. Z obu jestem bardzo zadowolona!


W The Body Shop skorzystałam z promocji na masła do ciała i zdecydowałam się na to o zapachu marakuji, zaś na stronie Strawberry.net dorwałam krem Hydrationist od Estee Lauder w rewelacyjnej cenie.


Na koniec zakupy "paznokciowe". Wiem, wiem... miałam bana na nowe lakiery, ale co zrobić skoro Hebe kusi promocją 1+1 za grosz (promocja nadal trwa!). Mój wybór padł na Muchi Muchi oraz Lady Like, do tego uzupełniłam zapas mojego ulubionego Seche Vite.


Kolejny miesiąc, w którym jestem usatysfakcjonowana nowościami mija, ale nie będę się rozczulać, bo w marcu planuję sobie pofolgować z racji Dnia Kobiet i urodzin, więc tym bardziej będę rozgrzeszona ;-)) A u Was co nowego?


24.2.15

MAC Mineralize Concealer

MAC Mineralize Concealer
Kosmetyki marki MAC generalnie cieszą się dość dobrą sławą i sama zdążyłam się już przekonać, że mają kilka perełek w asortymencie. Jako, że moja przygoda z poszukiwaniem idealnego korektora pod oczy cały czas trwa postanowiłam skusić się na produkt i tej marki. Po raz kolejny napiszę, że w tej kwestii cena nie ma dla mnie większego znaczenia. Dla idealnego efektu jestem skłonna wydać na korektor spore pieniądze i dlatego stawiam im wysoką poprzeczkę.
Po długim zastanowieniu doszłam do wniosku, że wyceluję w korektor mineralny Mineralize Concealer, bo w przypadku Pro Longwear jak i Studio Finish oba wydały mi się zbyt ciężkie pod moje oczy, poza tym obawiałam się przesuszenia.


Mineralny korektor miał być leciutki i idealny na okolice pod oczami. Co do lekkości się zgadzam, bo kosmetyk ma istotnie płynną i delikatną konsystencję, a przy tym dobrze kryje. Kolor NW15 idealnie nadaje się pod moje ślepia i to mi się podoba. I to niestety wszystko co mi się w nim podoba…


Opakowania nie będę opisywać, bo to kwestia gustu i preferencji. Osobiście wolałabym pompkę, ale jej brak da się przeżyć. Najważniejsze jest dla mnie jego działanie, które niestety okazało się w moim przypadku porażką totalną.


Korektor kupiłam we wrześniu ubiegłego roku i od tego czasu zdążyłam go przetestować na wiele różnych sposobów i z różnymi kremami pod oczy. Niestety zawsze byłam zawiedziona.
Kosmetyk od razu po nałożeniu wygląda ok, ale już po godzinie, dwóch zaczyna zbierać się w zmarszczkach i tworzy suchą skorupkę. Próbowałam go w naprawdę różnych kombinacjach- nakładałam palcami, różnymi pędzlami, gąbeczką, bez pudru, z różnymi pudrami, z różnymi kremami pod oczy. Najlepszy rezultat osiągnęłam wklepując go gąbeczką i delikatnie oprószając meteorytami, ale finalnie i tak zawsze wygląda to źle, po prostu nie tak jakbym chciała.


Wiele osób lubi ten kosmetyk, bo świetnie się u nich sprawdza. Jak już pewnie wiecie ja jestem odmieńcem w kwestii korektorów i właśnie tej grupie kosmetyków stawiam najwyższe wymagania. Do tego dochodzi jeszcze moja nie idealna już cera pod oczami i klapa murowana…

Bubelka z Maca zużyję do końca (została mi jeszcze połowa opakowania), ale na pewno nie kupię go kolejny raz.


18.2.15

Rumiankowe masło do demakijażu The Body Shop

Rumiankowe masło do demakijażu The Body Shop
Demakijaż to podstawa pielęgnacji, to pierwszy krok, który wykonujemy po całym dniu aby pozbyć się wszystkiego z twarzy i przygotować ją na działanie dobroczynnych specyfików. Mając mieszaną cerę bardzo lubiłam używać mocnych żeli do oczyszczania, najlepiej antybakteryjnych i przeciwtrądzikowych mimo, że takowego nigdy nie miałam. Po prostu wydawało mi się, że im mocniejszy czyścik, tym lepsze działanie dla skóry. Na szczęście w porę poszłam po rozum do głowy i przerzuciłam się na łagodne oczyszczanie twarzy, które zdecydowanie mi służy.
Pół roku temu miałam możliwość skorzystania z kuponu zniżkowego do TBS i początkowo wahałam się nad zakupem czegokolwiek, ale kiedy moim oczom ukazało się rumiankowe masełko do demakijażu od razu wiedziałam, że muszę je mieć!


Masełko znajduje się w metalowej puszce, ma stałą konsystencję i piękny, delikatny zapach rumianku. Uwielbiam! Z łatwością można go nabrać w dłoń, na której pod wpływem ciepła rozpuszcza się błyskawicznie i przybiera płynną postać olejku.



Powolny masaż twarzy z użyciem takiego masełka to dla mnie ukojenie i niesamowity relaks  po całym dniu pracy. Dodatkowo rumiankowy aromat działa na mnie bardzo uspokajająco.
Makijaż rozpuszcza się pięknie pod wpływem olejku, ale przyznam, że uprzednio zmywam oczy micelem, czasem również przemyję i twarz, a potem resztki domywam rumiankowym masłem. Do zmycia olejku z twarzy używam ciepłej wody i muślinowej szmatki również kupionej w TBS. Po takim zabiegu moja skóra jest odprężona, nawilżona, gładziutka i czysta.

Absolutnie zakochałam się w tym kosmetyku i będę do niego powracać nie raz. Chociaż przyznam, że ogromnie mnie kusi jego kilkukrotnie droższy odpowiednik z Clinique…

- cena: 49 zł

- dostępność: salony The Body Shop


15.2.15

Nuxe Reve De Miel Lip Balm

Nuxe Reve De Miel Lip Balm
Dzisiaj mam dla Was recenzję znanego i lubianego przez wielu balsamu do ust Nuxe Reve De Miel.
Bardzo chciałam wypróbować słynny miodek, ale w tym czasie kiedy go szukałam nie udało mi się go dostać w żadnej aptece stacjonarnej, więc zamówiłam go on-line. Teraz jednak dość często widuję go na aptecznych półkach.
Balsam skusił mnie już samym opakowaniem- solidnym i eleganckim. Konsystencja jest gęsta i zbita, ale nie ma żadnego problemu z aplikacją kosmetyku na usta. Cytrysowy zapach zdecydowanie mnie urzekł i dzięki temu aromatowi właśnie regularnie używam tego kosmetyku odkąd go kupiłam.


Balsam na ustach przybiera dość tępą, matową formułę co sprawia, że u mnie raczej nie sprawdza się pod kolorowymi pomadkami. Poza tym forma aplikacji pozwala mi na higieniczne używanie tego kosmetyku w zasadzie tylko przed snem i rano przed wyjściem do pracy.


Właściwości pielęgnacyjne przyznam zupełnie szczerze mnie nie powaliły. Balsam niby nawilża, ale w moim przypadku zdecydowanie lepiej spisywał się nasz poczciwy Tisane w słoiczku (recenzja TU). Ostatnio trochę chorowałam i moje usta przesuszyły się na wiór, niestety Nuxe ani nie uchronił mnie przed tym stanem, ani nie zdołał ukoić moich ust i przywrócić ich do porządku. Ogromnie zaskoczyło mnie to, że poradził sobie z tym TEN błyszczyk Chanel (niestety nie miałam w pracy niczego innego pod ręką, a usta aż piekły).

Tak więc nie nazywam miodka Nuxe bublem, bo mi nie szkodzi, ale też rezultaty nie są takie, jakich bym po nim oczekiwała.
Cena jest dość wysoka, ale wydajność dobra, mimo to jednak nie kupię ponownie tego kosmetyku.

- cena: ok. 35-40 zł

- dostępność: apteki stacjonarne i internetowe


10.2.15

Chanel Rouge Coco Shine 85 Secret

Chanel Rouge Coco Shine 85 Secret
Dzisiaj w końcu notka z moją ulubioną ostatnio pomadką Chanel, którą obiecałam Wam pokazać zaraz po Świętach.
Do tej pory uwielbiałam raczej mocne, soczyste i wyraziste kolory na ustach. Zimą i jesienią szczególnie upodobałam sobie mocne fuksje, czerwienie i brązy na ustach. Ostatnio jednak zupełnie mi się odwidziało i moje ulubione dotąd pomadki leżą sobie odłogiem. Zastąpiła je piękna szminka Chanel z serii Rouge Coco Shine, która daje piękne, delikatne i świetliste wykończenie.



Odcień nr 85 Secret to uroczy cielaczek, który codziennie towarzyszy mi na ustach i pasuje zarówno do dziennego makijażu, jak i do mocniejszych oczu na wieczór.
Oprócz pięknego koloru usta są też doskonale nawilżone i miękkie po użyciu tej pomadki. Trwałość ze względu na błyszczykowe wykończenie nie powala i pomadka znika w dość szybkim tempie z ust, ale w zupełności jej to wybaczam i mam ochotę na jeszcze inne kolory z tej serii, może mi coś polecicie?



- cena: 130-140 zł

- dostępność: Sephora, Douglas


6.2.15

Glamglow Youth Mud Mask

Glamglow Youth Mud Mask
Maski Glamglow od jakiegoś czasu robią furorę w internecie, więc moja dusza testera zapragnęła je wypróbować. Niedługo potem trafiłam na świetną promocję w Sephorze i kupiłam zestaw z 50 ml maski niebieskiej oraz dwoma małymi (15 ml) słoiczkami z maską czarną i białą.
Dzisiaj przedstawię Wam opinię o masce czarnej czyli Youth Mud Mask.
Zacznę od tego, że 15 ml opakowania to fantastyczne rozwiązanie dla osób chcących poznać właściwości masek, bo wystarcza spokojnie na jakieś 10 oszczędnych użyć wyłącznie na twarz.
Maseczka Youth Mud Mask ma za zadanie złuszczyć skórę i ją wygładzić, dzięki czemu cera ma wyglądać zdrowo, młodo i promiennie. Więcej możecie przeczytać na przykład TU.
Czarna wersja Glamglow jest podobno wychwalana przez gwiazdy Hollywood, a efekt po jej użyciu ma się utrzymywać do 3 dni.
Tej maseczki byłam chyba najbardziej ciekawa i od niej zaczęłam moją przygodę z Glamglow.


Maska ma gęstą konsystencję z licznymi listkami zielonej herbaty, zapach również jest herbaciany i jak dla mnie całkiem przyjemny. Wizualnie kosmetyk nie prezentuje się może zachęcająco, ale działaniem jestem naprawdę zadowolona.
Maska po aplikacji lekko mrowi, co podobno ma pobudzać syntezę kolagenu, ale taki efekt trwa u mnie tylko chwilę, bo kosmetyk w mig zasycha na skórze na piękną skorupkę. Po 15-20 minutach zmywam z twarzy maskę za pomocą ciepłej wody i wykonuję jeszcze delikatny masaż-peeling z użyciem zaschniętych listków herbaty. Po takim zabiegu moja cera jest oszałamiająco gładka i promienna. Jeszcze nigdy nie osiągnęłam takiego efektu żadnym peelingiem! Zmarszczki mimiczne pięknie wygładzone, cera wygląda po prostu zdrowo i promiennie tak jak to obiecuje producent. No i ta miękkość skóry, która powoduje, że mogę się potem bez końca miziać po twarzy ;-)


Jestem absolutnie zachwycona tą maseczką i mimo, że efekt nie utrzymuje się u mnie aż do 3 dni i być może istnieje jakiś tańszy produkt, który spowodowałby u mnie podobne rezultaty to nie chcę już szukać niczego innego i będę inwestować regularnie w odrobinę luksusu prosto z Hollywood ;-)

- cena: 199 zł/ 50 g

- dostępność: Sephora, Douglas


3.2.15

Aqua Brow, Make Up For Ever

Aqua Brow, Make Up For Ever
Dawno temu, bo w październiku ubiegłego już roku od Dobrej Duszyczki Magdy dostałam ogromną pakę kosmetyków, którymi postanowiła podzielić się ze mną. Ach ile w tej paczce znalazłam cudów! Niestety cieszyłam się tą niespodzianką bardzo krótko, bo zaraz potem zadzwonił telefon z informacją, która wywróciła moje życie i moich bliskich do góry nogami…
Jak widzicie od kilku miesięcy moje blogowanie nie jest już tak regularne jak kiedyś i dlatego dopiero teraz piszę m.in. tą recenzję.


Aqua Brow kusiło mnie od kiedy tylko zobaczyłam go na którymś z blogów, ale jakoś na zakup się nie zdecydowałam, bo świetny do podkreślania brwi okazał się cień Color Tatoo i stwierdziłam, że niczego więcej mi nie trzeba. Kiedy jednak otworzyłam paczkę od Magdy i ujrzałam małą tubkę od MUFE to aż zapiszczałam z radości!
W opakowaniu znajdowała się całkiem słuszna porcja kosmetyku, który pewnie wystarczy mi jeszcze na bardzo długi czas.


Odcień nr 40 to ciemny kolor gorzkiej czekolady, który po wyciśnięciu na dłoń wygląda na prawie czarny. Przyznam, że przy pierwszej aplikacji wystraszyłam się tak ciemnego koloru. Jednak nie było to potrzebne, bo odcień przy minimalnym użyciu całkiem dobrze wygląda na brwiach.
Sama aplikacja nie należy jednak do najłatwiejszych i bez wprawy można sobie zrobić krzywdę w postaci sztucznie wyrysowanych, bardzo ciemnych brwi, których osobiście nie toleruję.
Farbka bardzo szybko zastyga i trzeba z nią szybko pracować, bo na poprawki nie ma czasu. Na szczęście po zaschnięciu można ją ładnie wyczesać z brwi, przez co efekt staje się bardziej naturalny.


Aqua Brow utrzymuje się na moich brwiach przez cały dzień i wygląda zadowalająco, ale przyznam szczerze, że często nie mam czasu na zabawę z tym kosmetykiem i wolę sięgnąć rano po sprawdzony i szybki w użyciu cień Maybelline. Cieszę się więc, że mogłam przetestować ten kultowy kosmetyk, ale raczej nie kupię go sama, bo moje serce jakoś nie zabiło do niego mocniej.

A Wy znacie Aqua Brow? Lubicie?

- cena: 105 zł

- dostępność: Sephora


Copyright © 2016 Nasze Poddasze , Blogger