3.8.16

Ochrona przeciwsłoneczna z Yonelle- Przeciwzmarszczkowy krem D3 SPF 50+

Ochrona przeciwsłoneczna z Yonelle- Przeciwzmarszczkowy krem D3 SPF 50+
Świadoma kobieta w dzisiejszych czasach zdaje sobie sprawę z niszczącego działania promieni słonecznych na cerę, dlatego zwracamy coraz większą uwagę na obecność filtrów UV w kosmetykach codziennego użytku. Od razu zaznaczę, że nie jestem "filtrową maniaczką", ale doceniam kosmetyki, które oprócz działania pielęgnacyjnego zapewniają mi również ochronę przeciwsłoneczną.
Marka Yonelle wyszła naprzeciw takim oczekiwaniom i stworzyła kosmetyk, który łączy w sobie zalety kremu przeciwzmarszczkowego i ochronnego. Jest to produkt innowacyjny, gdyż z jednej strony dzięki wysokim filtrom UV chroni skórę przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych, zaś z drugiej pozwala na utrzymanie optymalnego nawilżenia oraz wspomaga kompensowanie niedoboru wit. D3 poprzez zastosowanie cząsteczek roślinnych glikozydów. Kosmetyk ten zawiera zarówno filtry pochłaniające, jak i odbijające szkodliwe promienie UV.



Przeciwzmarszczkowy krem D3 SPF 50+ marki Yonelle jest dedykowany dla każdego typu cery, zwłaszcza jednak dla cer wrażliwych na słońce, dojrzałych i suchych.




Przyznam, że osobiście raczej niechętnie używałam na twarz tak wysokich filtrów, głównie ze względu na to, że bieliły skórę, były tłuste i ciężkie, więc raczej nie nadawały się pod całodniowy makijaż do pracy. Krem ochronny Yonelle mile mnie zaskoczył w tej kwestii, gdyż absolutnie nie wybiela skóry, jest dość lekki i błyskawicznie się wchłania nie pozostawiając tłustej warstwy. Po kilku minutach od aplikacji bez problemu można nakładać podkład i nic się nie roluje!



W trakcie jego używania nie zaobserwowałam większego przetłuszczania cery czy zapychania porów. Z pełną odpowiedzialnością polecam Wam ten krem, zwłaszcza w okresie letnim, kiedy nasza cera jest szczególnie narażona na słońce. Dobry skład, świetna jakość i całkiem przystępna cena zdecydowanie powinny Was zachęcić do spróbowania.

- cena: 99 zł
- dostępność: Douglas, Yonelle.pl

14.7.16

NARS w Polsce! Hot or not?!

NARS w Polsce! Hot or not?!
Jak już pewnie większość z Was się orientuje marka NARS wchodzi na polski rynek i będzie od września dostępna w Sephorze. Jak wiadomo- to, co niedostępne często kusi najbardziej, więc od dłuższego już czasu w moim posiadaniu mam kilka ich kosmetyków: podkład Sheer Glow, korektor Creamy Radiant Concealer oraz błyszczyk Lip Gloss.
Posiadane przeze mnie kosmetyki pochodzą z Wielkiej Brytanii oraz Czech (gdzie Sephora już dawno wprowadziła markę NARS do sprzedaży). Jeśli mam generalizować i jednoznacznie stwierdzić czy polecam posiadane kosmetyki tej marki to zupełnie szczerze muszę stwierdzić, że nie są warte swojej ceny.


Podkład NARS Sheer Glow recenzowałam TU i nadal podtrzymuję wszystko, co o nim napisałam. Niestety nie zadowala mnie efekt zwarzonego ciastka, a poza tym żadnego "glow" nie widzę. Ten podkład to wielka wtopa ubiegłego roku... Zużywam go zimą do rozjaśniania innych podkładów i tylko w ten sposób jestem w stanie go spożytkować.



Korektor Radiant Creamy Concealer niestety również okazał się rozczarowaniem. Produkt nie nadaje się solo pod moje oczy, bo niezależnie od ilości i marki nałożonego kremu i tak strasznie przesusza oraz wchodzi w zmarszczki. Spokojnie mogłabym go porównać z tanimi, drogeryjnymi korektorami.



Błyszczyk to najlepiej oceniany przeze mnie kosmetyk z calej trójki, choć i tu gorzkich słów nie braknie. Kultowy odcień Turkish Delight okazał się strzałem w dziesiątkę, bo bardzo lubię tego typu kolory na ustach, ale z ręką na sercu muszę przyznać, że jego jakość nie różni się niczym od wielu tańszych odpowiedników. Do tego zakrętka niestety przecieka i wszystko się klei...





Podsumowując mój wywód stwierdzam, że pomimo całej miłości do kosmetyków i marek luksusowych NARS zupełnie mnie nie kręci i raczej nie czekam z niecierpliwością na pojawienie się marki w Polsce. Chociaż oczywiście chętnie poczytam Wasze opinie o marce. Może coś szczególnie polecacie?

29.6.16

Clinique Moisture Surge Extended Thirst Relief

Clinique Moisture Surge Extended Thirst Relief
Krem do twarzy to podstawa codziennej pielęgnacji. Żadna pora roku, dnia czy nocy nie powinna zwalniać z obowiązku używania kremu do twarzy. Często jednak bywa tak, że krem stosowany zimą kompletnie nie sprawdzi się podczas upałów i odwrotnie.
Pozostając w letnich klimatach przedstawiam dzisiaj mój ulubiony ostatnio krem na cieplejsze dni, czyli Clinique Moisture Surge Extended Thirst Relief.


Moja cera latem lubi się przetłuszczać, dlatego treściwsze kremy zostawiam sobie na inne pory roku, zaś podczas ciepłych dni preferuję delikatne, lekkie kremy na bazie wody. Uwielbiam wszelkiego rodzaju żele i emulsje.


Krem Clinique to bardzo leciutki, beztłuszczowy żel, który fantastycznie i w szybkim tempie wchłania się w skórę pozostawiając uczucie jej nawodnienia bez żadnego tłustego filmu.


Kosmetyk jest bezzapachowy, hipoalergiczny i nie powoduje u mnie żadnych wyprysków, nie zapycha porów i jest bardzo wydajny. Żelowa konsystencja powoduje, że aplikacja jest prosta, łatwa i przyjemna. Przydałoby się jednak opakowanie z pompką.


Po nałożeniu kremu w zasadzie od razu można nakładać makijaż, który dobrze się rozprowadza, nic się nie roluje, a utrzymywanie (przynajmniej na mojej obecnie tłustej cerze) jest na dobrym poziomie.

Krem Clinique ma za zadanie dogłębnie nawilżać cerę bez jej obciążania, z czym absolutnie się zgadzam. Dodatkowo ma on chronić cerę przed utratą wilgoci. Producent zapewnia, że to krem dla wszystkich rodzajów skóry. Dla suchych cer być może nie sprawdzi się tak dobrze, ale w moim przypadku obok opisanego TU Clarins Daily Energizer to ulubiony krem na lato.

- dostępność: Sephora, Douglas, Clinique
- cena: ok. 109 zł

21.6.16

CLARINS RADIANCE-PLUS GOLDEN GLOW BOOSTER

CLARINS RADIANCE-PLUS GOLDEN GLOW BOOSTER
Witajcie kochani!
Na początku tłumaczę się, że zniknęłam na tak długo z powodu ostatnich egzaminów na studiach, pisania pracy dyplomowej i jej obrony. To niestety pochłonęło cały mój wolny czas, ale obecnie sytuacja się unormowała i mam nadzieję, że uda mi się regularnie pisać. Mam również nadzieję, że znajdą się osoby, które zechcą jeszcze czytać moje posty...
Jako, że wracam z początkiem lata to postanowiłam skrobnąć dzisiaj o słońcu w butelce, czyli samoopalaczu marki Clarins Radiance-Plus Golden Glow Booster w wersji do ciała.



Praca pełnoetatowa nie pozwala mi na korzystanie z kąpieli słonecznych, a kiedy jestem w domu rzadko się zdarza, że warunki ku temu sprzyjają. Dlatego właśnie w zeszłym roku postanowiłam spróbować samoopalacza, dzięki któremu moja biała skóra nie razi aż tak mocno w cieplejsze dni.



Kropelki samoopalające Clarins to koncentrat, który mieszamy z balsamem i wcieramy w skórę. Buteleczka jest bardzo niewielka i ma tylko 30 ml, aplikacja dzięki specjalnemu dozownikowi jest łatwa i przyjemna.



Co do działania to efekt jest zadowalający, choć w pełni usatysfakcjonowana niestety nie jestem, gdyż na rezultat musiałam czekać całkiem długo i aby opalenizna była widoczna musiałam zużyć sporo kosmetyku. Jednak kolor jaki uzyskałam jest fantastyczny! To prawdziwie złocista opalenizna bez pomarańczowych tonów, która wygląda bardzo dobrze i naturalnie. Atutem jest brak charakterystycznego smrodku drogeryjnych samoopalaczy.



Kolor utrzymuje się do kilku dni, dość równomiernie się zmywa i nigdy nie zdarzyło mi się uzyskać plam i smug podczas jego użycia. Jedynym i niestety istotnym mankamentem jest słaba wydajność tego samoopalacza. Producent zaleca mieszać 5-6 kropli z porcją balsamu do ciała, co akurat w moim przypadku nie dało żadnego efektu. Dopiero 10-12 kropli na nogi i tyle samo na ręce i dekolt dawało świetne rezultaty.
W związku ze słabą wydajnością tego kosmetyku mam co do niego mieszane uczucia i pomimo, że otrzymałam sporo komplementów podczas używania tego samoopalacza, nie wiem czy kupię go ponownie.

- dostępność: Sephora (http://www.sephora.pl/Cialo-i-Kapiel/Pielegnacja-sloneczna/Samoopalacze/Radiance-Plus-Golden-Glow-Booster-do-Ciala/P2129026)
- cena: 159 zł

15.5.16

Zakupy kwietniowe

Zakupy kwietniowe
Kwietniowe zakupy obfitowały u mnie już tradycyjnie w nowości do szafy. Z kosmetycznego uzależnienia udało mi się wyleczyć, natomiast póki co z zakupów ubraniowych nie udaje mi się zrezygnować. Oto co przytargałam do domu w zeszłym miesiącu:


Długa kamizelka w kolorze khaki z Mohito. Cena była bardzo wysoka jak na tego typu ciuch, ale po dłuższym zastanowieniu zdecydowałam się na zakup. Nie omieszkałam również nie zajrzeć do mojego ulubionego sklepu Promod, gdzie w świetnej cenie wyhaczyłam klasyczną, czarną koszulę.


Uznałam też, że w mojej szafie brakuje pasiastych koszulek, które przecież pasują prawie do wszystkiego i nigdy nie wychodzą z mody, więc w Zarze kupiłam czarną i białą koszulkę, jedną z długim a drugą z krótkim rękawkiem. Kolejna pasiasta koszulka z przyzwoitej bawełny została kupiona w sklepie online H&M. Do tego jeszcze przygarnęłam lekką i przewiewną bluzkę w kolorze fioletowym ze sklepu Bershka.


Jeansy uwielbiam od zawsze. To podstawa mojej garderoby i mimo, że posiadam ich juz kilkanaście par to zawsze znajdzie się pretekst do kupienia nowych. A podarciuchy to moja całkiem nowa miłość, więc skusiłam się na te z Zary, które leżą na mnie idealnie i mega mi się podobają. Do dziurawców dobrałam również proste i klasyczne denimowe spodnie z wystrzępionymi nogawkami.
Buty to również moja mała słabość. Tym razem kupiłam słynne Superstary, które mają już wszyscy, są oklepane i dla niektórych po prostu brzydkie, ale mnie ujęły swoją prostotą, więc nie wahałam się z zakupem. No i moje ostatnie perełki, czyli gumowe Zaxy, które zostały kupione w zastępstwie zniszczonych melisek, a które okazały się być o niebo od nich wygodniejsze.

Mam nadzieję, że za miesiąc uda mi się powrócić do regularnego blogowania, tymczasem ostatnia sesja za mną,  przede mną obrona pracy dyplomowej i wtedy już każdy weekend będzie do mojej dyspozycji. Tym optymistycznym akcentem żegnam się z Wami, mam nadzieję, że na krótko!

3.5.16

Clinique Redness Solutions // puder na zaczerwienienia

Clinique Redness Solutions // puder na zaczerwienienia
Osoby borykające się z zaczerwienieniami skóry twarzy marzą często o dniu, w którym nie będą musiały martwić się zaróżowionymi policzkami w najmniej oczekiwanym momencie, a w przypadku kiedy twarz ma wyraźnie różowy odcień, a szyja żółtawy- dobór odcienia podkładu to nie lada wyzwanie.
Puder Clinique Redness Solutions to genialny wynalazek dla osób z trądzikiem różowatym, rozszerzonymi naczynkami, czy wrażliwą cerą. Jest to kosmetyk mineralny, który ma za zadanie zneutralizować czerwony/różowy odcień skóry.



Niestety moje policzki i nos często lubią się nadmiernie czerwienić, głównie ze względu na płytkie unaczynienie mojej cery, a także na sporą ilość rozszerzonych już naczynek. Takie defekty można bez problemu ukrywać pod korektorem, ale obecnie preferuję lżejsze formy makijażu i delikatne podkłady. Dlatego w moim przypadku świetnie sprawdza się żółty puder Clinique, który w mig sprawia, że cera ma jednolity koloryt, bez zbędnych różowości.



Puder mieści się w dość dobrze wykonanej kasetce, jest bardzo drobno zmielony i świetnie nadaje się do torebki. Posiada spore lusterko i dołączony pędzelek, którym od biedy można nałożyć kosmetyk.



Kosmetyk nie ma zapachu, jego formuła jest bardzo delikatna, nie ma mowy o trwałym, "tępym" macie, a jedynie o subtelnym zmatowieniu cery. Żółtawy kolor pudru na szczęście nie powoduje, że moja twarz przybiera "kurczakowy" odcień, a jedynie staje się mniej różowa. Zawsze stosuję go na podkład, choć można też użyć go wcześniej (tej opcji nie próbowałam). Nigdy nie miałam problemów z zapchaniem cery po jego użyciu. Jestem bardzo zadowolona z tego kosmetyku i przekonałam się, że tego typu pudry są moim must-have w toaletce. Pewnie jeszcze długo z nich nie zrezygnuję.

- dostępność: Sephora, Douglas, Clinique
- cena: 169 zł

21.4.16

Dior Rosy Glow // Cukierkowo na policzkach!

Dior Rosy Glow // Cukierkowo na policzkach!
Róże do policzków są moją kosmetyczną obsesją i rzadko odmawiam sobie zakupu kolejnego egzemplarza. Dzisiaj swojego czasu na blogu doczekał się przepiękny Rosy Glow marki Dior, którego mam w swojej toaletce już prawie 1,5 roku.


Kosmeyk jest ekskluzywny, więc opakowanie i zwartość muszą być najwyższej jakości. Nie mam żadnych zastrzeżeń co do pięknej i dobrze wykonanej kasetki z lusterkiem. A sam kosmetyk absolutnie zachwycił mnie swoją pigmentacją i uroczym tłoczeniem.



Kolor jest w opakowaniu bardzo mocny, wyrazisty i jaskrawy. To chłodny odcień różu, czyli taki, w którym czuję się fantastycznie zwłaszcza zimową porą. Ale lubię go używać przez cały rok.
Już odrobina różu wystarczy na subtelne podkreślenie kości policzkowych. Kolor trzeba dawkować w małych ilościach, gdyż spora pigmentacja może okazać się zgubna.




Mam wrażenie również, że jest to kolor- kameleon, który dopiero po czasie przybiera właściwy odcień i dostosowuje się do naszej cery. Na początku obserwujemy delikatne rozświetlenie i zdrowy koloryt, a po chwili zaróżowienie policzków.


Rosy Glow utrzymuje się u mnie przez cały dzień bez szczególnego wycierania się i znikania z cery. To naprawdę wyjątkowy kosmetyk, a jeśli jesteście fankami róży to zachęcam do zaproszenia go do swoich toaletek. Nie pożałujecie!

11.4.16

Zakupy z marca!

Zakupy z marca!
Marzec z racji moich urodzin jest jednym z moich ulubionych miesięcy w roku.  Jako, że zawsze odnotowuję wówczas przypływ gotówki to mogę sobie trochę poszaleć. W ubiegłym miesiącu po raz pierwszy od dłuższego już czasu skupiłam się na kosmetycznych nowościach, ale co nieco nowego do szafy również mi wpadło.


Kosmetyczne nowości to głównie zakupy z Sephory, gdzie zaopatrzyłam się w nowy podkład Chanel Les Beiges Healthy Glow, kremowy korektor Marc Jacobs Remarcable, rozświetlacz Burberry z wiosennej kolekcji Runway Palette w odcieniu White oraz Beztłuszczowy krem nawilżający Clinique. Poza tym na promocji w Hebe kupiłam kolejne opakowanie czarnego mydła Nacomi, a w Douglasie skusiłam się na świetną promocję na perfumy See by Chloe. Nowo otwarty sklep internetowy Kiehl's zachęcił mnie do zakupu słynnego kremu pod oczy z awokado.


Nowości w szafie to już uwielbiana przeze mnie szara kamizelka ze Stradivariusa, spodnie khaki i wzorzyste ze sklepu Promod oraz listonoszka marki Kazar.


Na wiosnę postanowiłam również zaopatrzyć się w beżowe półbuty oraz czarne, mocno wycięte baleriny, obie pary pochodzą ze sklepu CCC.

Dajcie znać jak z waszymi nowościami!

5.4.16

Wiosna, ach to ty!

Wiosna, ach to ty!
Dni coraz dłuższe, wieczory aktualnie słoneczne i ciepłe, więc musiałam skorzystać z takiej aury i wybrałam się znów na długi spacer do parku. Jak nietrudno się domyślić sporo osób postąpiło podobnie, ale udało mi się po drodze pstryknąć kilka fotek.


W roli głównej wystąpiła dzisiaj cienka narzutka typu "waterfall" w kolorze khaki oraz piękny naszyjnik w stylu boho, który otrzymałam od firmy Happiness Boutique, gdzie możecie znaleźć ogromny wybór naszyjników, bransoletek, pierścionków i kolczyków LINK. Kochani do 30 kwietnia na hasło: yzmacosmetics macie 10% zniżki przy zamówieniach powyżej 19 euro. Wysyłka jest darmowa.



Mam nadzieję, że pogoda jak najdłużej będzie nam dopisywać i takie spacery nie będą rzadkością. Życzę wam udanego wieczoru i słoneczka na każdy dzień! Wiosna już jest!

narzutka: Stradivarius // bluzka: Bershka // naszyjnik: Happiness Boutique TU // okulary: Ray-Ban // spodnie: Bershka // trampki: Lasocki // torebka: Zara

31.3.16

Spring is coming! // Strój dnia

Spring is coming! // Strój dnia
W końcu wiosna zawitała w moje regiony! Od razu człowiekowi chce się więcej :-) Nie mogłam nie skorzystać z tak pięknej dzisiejszej pogody i chwilę wolnego wykorzystałam na długi spacer...



Wreszcie mogłam wyciągnąć z szafy wiosenne ubrania, teraz jeszcze tylko muszę uporać się z porządkami i schować głęboko zimowe swetrzyska.





Dzisiejszy strój absolutnie sportowy i super wygodny. Założyłam po raz pierwszy kurtkę i sweterek z Promod, do tego luźne jeansy typu "girlfriend" i buty New Balance. Do tego idealna okazała się moja nowa torebka Kazar.

kurtka: Promod // sweter: Promod // jeansy: Stradivarius // buty: New Balance // torebka: Kazar // okulary: Ray-Ban


Copyright © 2016 Nasze Poddasze , Blogger